,,Solangelo". Księga 1 - ,,Czyli jak Nico di Angelo poznał Percy'ego Jacksona" cz.2

(Część pierwszą księgi pierwszej znajdziecie tutaj.)
×Uznajmy, że zeszłego tygodnia nie było. Wcale nie zrobiłam sobie krótkiej przerwy. Absolutnie.×
                                                                                                      ***
     Dawno tego nie wstawiałam, prawda? No cóż, w końcu napisałam i zapraszam do przeczytania :).
                                                                                                      ***

     Nico wszedł do mieszkania i manewrując torbami pełnymi zakupów zamknął za sobą drzwi. Przeszedł przez wąski korytarz i wkroczył do kuchni.
     W mieszkaniu panował półmrok. Było cicho i nieco chłodno, więc nim chłopak rozebrał się, odłożył torby na blat i zamknął kuchenne okno.
     Nie zapalając światła zabrał się za rozpakowywanie zakupów. Szybko się z tym uporał i przeszedł do niewielkiej sypialni. Stało w niej tylko wąskie łóżko, szafka i lampka nocna.
     Idąc w stronę posłania Nico pogłaskał pieszczotliwie ramkę zdjęcia, na którym znajdował się on i jego chłopak Percy. Pomimo ciemności doskonale wiedział, jak obaj wyglądali na fotografii - Percy szeroko uśmiechnięty, ze zmrużonymi oczami i rumieńcem na policzkach, Nico - usiłujący wyglądać na zagniewanego, z oczami błyszczącymi wstrzymywanym śmiechem. Pamiętał, jak bardzo nie chciał tego zdjęcia, ale w końcu uległ prośbom partnera. Później przez kilka miesięcy spał z fotografią pod poduszką, aż w końcu oprawił ją i zawiesił na ścianie.
     Runął na łóżko z westchnieniem. Zasłonił oczy dłonią i uśmiechnął się bezwiednie. Nie mógł się już doczekać następnego dnia. To miała być rocznica ich związku, w dodatku sobota, dzięki czemu cały dzień mogli spędzić razem. Nico już się cieszył na spotkanie z ukochanym. Ostatnio Percy miał bardzo dużo pracy i chłopak zdążył się już za nim porządnie stęsknić.
     Leżał w ciszy i serce w nim rosło z podekscytowania i radości. Przetoczył się na brzuch i wcisnął twarz w poduszkę. Był prawie pewny, że radosne podniecenie nie da mu tej nocy zasnąć, ale nie stanowiło to dla niego problemu.
     Zawibrowała jego komórka. Nico wygiął rękę i wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni. Mrużąc oczy otworzył wiadomość i ją przeczytał. Potem zerknął na nadawcę. Znowu przeczytał wiadomość. I jeszcze raz spojrzał na nadawcę.
     Na chwilę wszystko wokół zamarło. Jakby czas zatrzymał swój bieg, kiedy umysł Nico przetwarzał przekazaną mu informację.
     Nadawca: Percy.
     Wiadomość: Nico, myślę, że nie ma sensu tego dłużej ciągnąć. Nie kocham cię. Nie chcę więcej mieć z tobą nic wspólnego. Nie próbuj się ze mną kontaktować. Żegnaj na zawsze.
     Otępiały chłopak wpatrywał się w ekran telefonu. W końcu komórka zgasła, ale on zdawał się tego nie dostrzegać. Całe jego ciało zastygło w bezruchu, tylko serce powoli wybijało swój rytm.
     Nico wstał z łóżka i w całkowitych ciemnościach wszedł do przedpokoju. Zegar w kuchni tykał głośno, kiedy chłopak ubierał buty i kurtkę i wychodził z mieszkania. Drzwi cicho się za nim zatrzasnęły.
     Wyszedł na mroźną noc. Nico zdawał się jednak nie zwracać na nic uwagi. Jego umysł jakby się wyłączył, broniąc się przed łamiącą serce prawdą. Chłopak zmierzał do mieszkania Percy'ego jakby ciągnięty na niewidzialnej smyczy. Bezmyślnie, krok za krokiem, pokonywał kolejne metry niekończącej się drogi.
     Po półgodzinnym marszu, który chłopakowi zdawał się wiecznością, dotarł w końcu pod drzwi wieżowca, w którym mieszkał mężczyzna.
     To go trochę otrzeźwiło. Spojrzał w oszklone drzwi klatki i zobaczył swoje odbicie. Wyglądał strasznie - oczy miał szeroko otwarte i puste, twarz bladą i błyszczącą od łez. Przyłożył dłoń do policzka. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że płakał.
     Ale kto w takiej sytuacji by nie płakał? Nico kucnął i przesłonił oczy dłońmi, wciskając je w oczodoły tak mocno, aż w jego głowie wybuchły fajerwerki światła. Oddychał szybko, zagubiony i niepewny, co ma teraz zrobić, wciąż próbując sobie wmówić, że to może była pomyłka albo jakiś bardzo, bardzo głupi żart.
     Nagle go olśniło. Dlaczego po prostu nie zadzwonił do Percy'ego? Przecież wszystko by się wyjaśniło. Drżącymi rękami wyciągnął komórkę i wybrał numer. Odezwała się poczta głosowa. Zdenerwowany Nico zagryzł dolną wargę.
     Co miał teraz zrobić? Wejść na górę czy wrócić do domu?
     Nie umiał znaleźć odpowiedzi. Za bardzo się bał, że Percy naprawdę nie chce go już znać. Z całych sił bronił się przed tą myślą i walka pomiędzy jego rozumem a sercem doprowadzała go do szaleństwa.
     Zaczął mu drgać prawy policzek. Tik nerwowy. Nie mógł się uspokoić. Jak mógłby być spokojny?
     Wokół panowała martwa cisza, ale Nico czuł się tak, jakby wokół niego walił się cały świat. Nie mógł się przemóc, by wejść do budynku i porozmawiać z Percy'm, bo podświadomie czuł, że to starłoby wszystkie jego nadzieje na proch.
     Był tak przerażony i bezradny, że zaczął szlochać. Długo nie mógł się uspokoić, ale w końcu udało mu się wstać i ruszyć w stronę klatki. Podjął decyzję i postanowił się jej trzymać. Trwanie w niepewności może i pozostawiało mu trochę nadziei, ale doprowadzało go też do szaleństwa.
     Zacisnął zęby i wszedł do windy. Z bijącym mocno sercem i ściśniętym żołądkiem wjechał na szóste piętro. Wyszedł z windy, skręcił w prawo i stanął przed prostymi, jasnymi drzwiami.
     Przez dłuższą chwilę zbierał się na odwagę. Prawie się wycofał, ale w końcu szybko wyciągnął rękę i zapukał, po czym cofnął dłoń, jakby drzwi go oparzyły.
     Napiął wszystkie mięśnie, jakby szykował się na nadejście ciosu. Przez moment nic się nie działo, a potem Nico usłyszał chichot i drzwi się uchyliły.
     Wpatrywał się jak wryty w kobietę, której głowa pojawiła się w powstałej między drzwiami a framugą przerwie.
     Była to śliczna blondynka, kilka lat starsza od Nico. Miała szare, rozmarzone oczy i rumiane policzki.
     Przez chwilę stali bez słowa, a potem oboje naraz powiedzieli:
- Kim jesteś?
     Zapadła nieco niezręczna cisza. Nico z niedowierzaniem wpatrywał się w kobietę. Już miał przeprosić i powiedzieć, że chyba pomylił mieszkania, kiedy nagle w szparze ponad głową kobiety pojawiła się jakże mu znajoma i bliska twarz.
     Percy spojrzał na Nico lodowatym wzrokiem.
- Znasz tego chłopaka, skarbie? - Zapytała kobieta, odwracając się do mężczyzny.
     Percy wpatrywał się prosto w oczy Nico z nieco pogardliwym wyrazem twarzy.
- Nie, kochanie - powiedział, kładąc nacisk na drugie słowo. - Nigdy w życiu nie widziałem tego chłopaczka. Pewnie to jakiś włóczęga, chodzi po domach i żebrze. Wracajmy do łóżka.
     Kobieta zerknęła jeszcze podejrzliwie na Nico, a potem pokiwała głową. Ostatnim, co chłopak ujrzał, nim za parą zamknęły się drzwi, była pogarda wypisana na twarzy Percy'ego.
     Ściany wokół Nico zaczęły wirować, a on sam nagle nie mógł zaczerpnąć oddechu. Zupełnie otumaniony dobrnął do windy, a potem padł na podłogę i zaczął szlochać. Dotarł na parter, ale nawet nie przesunął się w stronę wyjścia.
     Otoczył kolana ramionami, przyciągnął je do klatki piersiowej i ukrył w nich twarz, powoli kołysząc się w przód i w tył. Drżał na całym ciele, łzy nieprzerwanie moczyły materiał jego spodni.
     Czuł się tak, jakby ktoś wyrwał mu serce z klatki piersiowej. Drugi raz w życiu czuł tak potworny ból. Pierwszy raz, gdy zmarły jego matka i siostra. Ale Percy żył i powinien przy nim być, a nie udawać, że go nie zna!
     Szybko się pocieszył, pomyślał gorzko Nico. Na co się zdały wszystkie obietnice, wspólne plany i marzenia? Drugi raz jego serce zostało bezdusznie podeptane. Choć tym razem nie tylko los miał na to wpływ.
     W końcu Nico pociągnął nosem, otarł twarz szorstkim rękawem kurtki i wstał. Zakręciło mu się w głowie, ale tylko na chwilę oparł się o ścianę i zaraz ruszył przed siebie.
     Starał się podsycać w sobie złość na byłego partnera, byle tylko nie pogrążyć się w rozpaczy. Z każdym krokiem zbliżającym go do domu, Nico odbudowywał mur, którym prawie dwa lata wcześniej odgrodził się od ludzi. Wtedy to Percy zburzył ten mur, teraz zaś był przyczyną jego odbudowy.
     Zaczął padać deszcz. Nico przystanął na chwilę i zamknął oczy, unosząc twarz do ciemnego nieba. Oddychał spokojnie, wyrzucając z głowy wszystkie wspomnienia, myśli i plany, które wiązały go z Percy'm. Przybrał na twarz obojętny wyraz i ruszył dalej.
     Wchodząc do mieszkania, wkroczył w znaną i bezpieczną ciemność. Nie potrzebował światła. Wszystkie rzeczy, które w jakiś sposób kojarzyły mu się z byłym partnerem, metodycznie pochował do pudeł, które następnie wyniósł z mieszkania i wyrzucił do ogromnego kontenera na śmieci.
     Blisko dwa lata wspomnień - prezenty, kartki, odręczne notatki, listy, zdjęcia, pocztówki - wszystko w jednej chwili zniknęło w brzuchu metalowej bestii, ginąc w ciemnościach jej trzewi.
     Idealnie szczelny kokon, w jaki owinął się Nico, potrzebował jeszcze czasu, by stwardnieć na kamień. Jednak zmieniwszy swe gorące serce w martwy głaz, chłopak musiał tylko poczekać, aż to się stanie. Do samego rana siedział w pogrążonym w ciemności przedpokoju, zastanawiając się, czy dobrze robi, chcąc zapomnieć o Percy'm. W końcu jednak przekonał samego siebie, że to jedyna słuszna droga.
     W końcu to nie on rezygnował z Percy'ego... To Percy zamknął przed nim drzwi swojego życia.
                                                                                                        ***
     Ta - dam. Księga pierwsza skończona!
     Cóż, księga druga będzie tą właściwą i będzie z dwadzieścia razy dłuższa. Tak, tak, ja też nie mogę się doczekać.
Buziaki, uściski i masa cukru od
                                                                                                                                             Damayanti

Przejdź do cz.1 księgi 2 >>

Wynik na dziś: 24

Komentarze

  1. Nie dość, że taka trudna przeszłość to teraz jeszcze to. Uwzięłaś się na biednego Nico... Aż się smutno zrobiło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przepraszam, ale musiałam... Nie chciałam, żeby potem "KTOŚ" miał zbyt łatwo ;).
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Nie panimaju szto tu się odbyło. ÓuÓ Znaczy, okej, faktycznie przed zaczęciem tego rozdziału miałam w głowie scenariusz, w którym Percy zostawia/zdradza Nico, ale... nie w tak chamski i okrutny sposób. qwq W jednej chwili czytam o Nico i jego motylkach w brzuchu, w drugiej na ryj wyskakuje mi mało eleganckie, bezduszne zerwanie i... no, nie wiem, czy to kwalifikowało się do pocieszenia się, czy do zdrady, bo coś mi się zdaje, że z tą niunią to się Jackson spotykał jeszcze ZANIM napisał do Di Angelo.
    W każdym razie: jeżeli chciałaś podkreślić bezduszność i znieczulicę Percy'ego (który jeszcze rozdział temu wykazał się takim wielkim serduchem), to wyszło serio mocno. Może i nieco mi się ta scena wydała przerysowana (bo jednak trochu dziwne, że Nico nie zauważył zawczasu jakichś sygnałów, czegoś w stylu stopniowego odsuwania się Jacksona, oziębłości, cokolwiek; choć faktycznie mógł być tak zaaferowany związkiem i tak idealizować swoją drugą połówkę, że pewno był typem ślepym na wszelkie czerwone wykrzykniki, wskazujące na zniechęcenie jego partnera), ale dobitnie podkreśliła sobą DLACZEGO Will będzie miał mocno pod górkę z Nico (a przynajmniej tak przewiduję). x'D
    Serio, nie mogę się nadziwić ilości chamstwa, jakie zalega w Percym. Z serii: o, rok sobie pochodzę z włóczęgą z ulicy, a potem wyślę mu eska, żeby się odwalił, bo mam go głęboko między pośladami, a jak do mnie przyjdzie, to stwierdzę, że go nie znam i pójdę w krzaczki ze swoją nową dupeczką. O tak, Percy, plan idealny!
    Nieco zaskoczyła mnie również porywczość Di Angelo. Niby jestem w stanie go zrozumieć, wściekłość, poczucie bycia zdradzonym, nienawiść, ale osobiście chyba nie byłabym w stanie aż tak szybko się zebrać, żeby pozbyć się z domu wszystkiego, co miałoby związek z moją drugą połówką. Po prostu nie miałabym na to siły w pierwszych tygodniach, ale biorę pod uwagę, że jestem dość słabym uczuciowo typem, a Nico już swoje przecierpiał i zapewne potrafił znaleźć w sobie siłę na wyjście z kąta, żeby szybko i w miarę bezboleśnie wyrzucić Jacksona ze swojego życia, a dopiero potem wrócić pod łóżko i wysmarkiwać tonę chusteczek.
    No, ja nie wiem, czy Will się przez ten mentalny kokon przebije, będzie potrzebował naprawdę solidnego młota, bo drugi raz Nico się już tak w balona zrobić nie da. X"D
    Dzięki za twoją ciężką pracę, życzę potoku weny, czasu i chęci na pisanie! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej, tak bardzo chciałabym wyjaśnić zachowanie Percy'ego, ale wiem, że nie mogę xD.
      W każdym razie tak, kontrast z poprzednim rozdziałem zdecydowanie miał podkreślić bezduszność Percy'ego, celny strzał. Mm, przerysowanie, o którym mówisz, wyjaśni się też za długo, długo, ale z całą pewnością Will będzie miał z Nico nie tylko pod górkę, ale pod górzysko ;D.
      I Jezu, jakoe akuratne podsumowanie Nico :D. Ale żeby nie było, że jego to rozstanie nie boli... Będzie cierpiał raczej po tym, jak opadnie wściekłość ;D.
      (Jara mnie cholernie, że z Percy'm to będzie jeden wielki plot twist i mam nadzieję na komentarze typu "COOOOOO?!?!?!")
      Więc no, dziękuję ślicznie za komentarz, pozdrawiam cieplutko i weny życzę :).

      Usuń

Prześlij komentarz

Każdy Twój komentarz motywuje mnie do dalszej pracy nad sobą - zwłaszcza, jeśli zawrzesz w nim konstruktywną krytykę.