,,Dar czy przekleństwo?'' cz.0

     Hej, hej, to znowu ja!
     W zamierzeniu miał to być shot, ale coś mnie wyobraźnia poniosła... I poszło.
     Zapraszam.

                                                                                                        ***



   Siedzę na krześle. Jest okropnie twarde, czuję jak od siedzenia na nim drętwieją mi mięśnie. Chyba już od dłuższego czasu znajduję się w tej pozycji, ale dopiero teraz się obudziłam.
   Matko, ale tu jest ciemno! Nie, zaraz... Mam zasłonięte oczy?! Próbuję zdjąć opaskę, ale nie mogę unieść rąk. Zdrętwiały, czy... Jestem przywiązana do krzesła?! Co się dzieje...?!
   Mój oddech przyspiesza, czuję w piersi ogromny ciężar. Myśli przebiegają mi przez głowę w szybkim tempie, bezładne, chaotyczne i niezrozumiałe. W panice zaczynam się szarpać, ale mam za mało siły. Nie uda mi się rozerwać sznurów.
   Całą mocą swojej woli próbuję się uspokoić. W głowie powoli zaczyna mi się przejaśniać, choć mój oddech nadal jest ciężki jak u zwierzęcia w klatce.
   Spokojnie, powtarzam sobie, tylko spokojnie. Biorę kilka głębokich oddechów. Już mi lepiej.
   Nagle słyszę jakiś hałas. Czyżby kroki? Zamieram w bezruchu, sparaliżowana strachem.
   Kroki się zbliżają, słyszę też przytłumione głosy. W gardle czuję ogromną gulę, która utrudnia mi przełykanie śliny. Serce bije mi jak oszalałe, kiedy nagle kroki zamierają.
   Podświadomie czuję, że ktoś przy mnie stoi i instynktownie uciekam spod dotyku obcych rąk. Wtedy ktoś delikatnie przytrzymuje moją głowę, a czyjeś inne dłonie rozwiązują mi opaskę.
   Przed sobą widzę twarz... anioła? Słyszę szepty. Udaje mi się wychwycić dwa słowa - „To ona”. Ale kto?
   Wtedy nagle dociera do mnie głos anioła.
- Jesteś bezpieczna - mówi. - Ochronimy cię.
   Choć bardzo kręci mi się w głowie, ogarnia mnie niesamowite poczucie ulgi. Skoro anioł tak powiedział, jest to prawda, czyż nie?
   „Jestem bezpieczna”, myślę, napawając się wydźwiękiem tych dwóch słówek.
   Uśmiecham się po raz pierwszy od dłuższego czasu. I tracę przytomność.

                                                                                                        ***

     Zawsze, ale to zawsze prologi piszę krótkie, a potem nagle wyłania się ogromny potwór 'rozdział pierwszy'. W Power Rangers'ach też tak jest.
     Serio. Sprawdźcie.
     Mam nadzieję, że się podobało. A przynajmniej, że nie rzuciliście tego rozdziału po trzech pierwszych zdaniach.
     Buziaki, uściski i masa cukru od
                                                                                                                                                 Damayanti

P.S. Dopasowując piosenkę do rozdziału zdałam sobie sprawę, że większość z Was skończy czytać, nim zabrzmi pierwsze słowo. Ale, czyż sama melodia nie tworzy idealnego klimatu?


Przejdź do cz.1  >>

Komentarze

  1. Widzę, że prolog od razu na głęboką wodę rzuca, czytelnik nie ma pojęcia co się dzieje, kim jest główna bohaterka, co to za anioły... i skąd ona, do diabła, w ogóle wie, że to anioły? xD Chyba, że to takie określenie na ładną twarz... =0=
    Niunia coś szybko zaufała tym gościom, a tak naprawdę nie może być pewna, czy to oni przypadkiem jej tak nie urządzili i nie chcą zrobić czegoś więcej... PATELNIĄ ICH ZDZIEL! D:< *Człowiek Mam-Odruchy-Samoobronne*.
    Faktycznie, tekst na tyle krótki, że ledwie się piosenka zaczęła, a ja już czytać skończyłam... no nic. x'D
    No nic, weny życzę, czasu i chęci na pisanie; pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie mogę nic zdradzić, bo to by wszystko popsuło ;P. Wszyściutko się później wyjaśni, i ta jej ufność, i te anioły, wszystko.
      I spokojnie, przemoc też będzie ;D.
      W ogóle świetna zabawa się szykuje.
      Tak odnośnie piosenki - pisałam sobie, pisałam, nagle podnoszę głowę i myślę: "to jest to. To jest idealna piosenka".
      No to co, miałam ją tak zostawić? ;)
      Na szczęście, czasu, chęci i weny póki co mi nie brakuje, i tego samego życzę też Tobie.
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Każdy Twój komentarz motywuje mnie do dalszej pracy nad sobą - zwłaszcza, jeśli zawrzesz w nim konstruktywną krytykę.