,,Dar czy przekleństwo?" cz.4

(Część trzecią znajdziecie tutaj.)
     Stało się. Zachorowałam. Wy sobie w spokoju czytajcie, a ja będę powolutku dogorywać.
     Przeklęte zapalenie gardła.
                                      ***
     Stojąca przede mną dziewczyna miała około czternastu lat. Była wysoka i szczupła, ubrana w obcisły, szary kombinezon. Na stopach miała czarne trampki. Ręce założyła na piersi, wpatrując się we mnie intensywnie błękitnymi oczami. Rude włosy kończyły się jej tuż nad ramionami.
     Jej wzrok przeszywał mnie niczym lodowe igły. Twarz dziewczyny miała obojętny wyraz. Nie mogłam oderwać od niej oczu. Rytm mojego serca przyspieszył.
     Na moje prawe ramię opadła ciężka dłoń, ale nie spojrzałam w bok.
- Jest telekinetyczką - usłyszałam męski głos.
     Obraz zdwoił mi się przed oczami, jakby dwa różne widoki nałożyły się na siebie i rozmazały. Zamrugałam gwałtownie oczami, starając się wrócić do rzeczywistości.
     Jeden obraz stał się wyraźniejszy, drugi zniknął i znowu siedziałam przy stoliku naprzeciwko Sireny. Przełknęłam ślinę. Włosy miała znacznie dłuższe, twarz nieco bardziej pociągłą i rumianą, ale to z pewnością była dziewczyna z mojego wspomnienia.
     Zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Kim była Sirena? Gdzie się poznałyśmy i robiła w moich wspomnieniach? Czułam się całkiem skołowana.
- Więc? - Przerwała ciszę. Drgnęłam, zaskoczona, i podniosłam na nią wzrok. Nie zauważyłam nawet kiedy wbiłam go w stół.
- Te... telekineza. To moja specjalna umiejętność - pomimo słonecznej pogody cała pokryłam się się gęsią skórką. Dziwnie się czułam, wypowiadając te słowa - z jednej strony byłam głęboko przeświadczona, że to prawda, z drugiej zaś brzmiało to tak absurdalnie, że spodziewałam się wybuchu śmiechu ze strony Sireny.
     Ona jednak kolejny raz mnie zaskoczyła i w zamyśleniu pokiwała głową.
- Dobrze, że zaczynasz sobie przypominać - wymamrotała jakby do siebie. - Chociaż pewne rzeczy mogłaś zapomnieć na zawsze...
     Nagle poczułam ogromne znużenie. Miałam ochotę zamknąć oczy i przespać całe to szaleństwo, które rozpętało się wokół mnie. Byłam zmęczona i sfrustrowana tym, że tam mało pamiętam. Nie wiedziałam, czemu władanie przeze mnie mocą telekinezy było oczywiste zarówno dla mnie, jak i dla Sireny, choć sama taka możliwość zdawała mi się zupełnie absurdalna.
     Miałam dosyć nieświadomości i całego tego zamętu. Chciałam po prostu chwili ciszy i samotności, bym mogła wszystko sobie poukładać.
     Bez słowa wstałam i ruszyłam w stronę mat do jogi po drugiej stronie dachu. Nie wracałam do budynku, pewna, że gdybym zaczęła szukać swojego pokoju, niechybnie bym się zgubiła.
     Nie zwracając uwagi na Sirenę, ułożyłam się na jednej z mat i zamknęłam oczy. Do moich uszu nie docierał żaden dźwięk. Powoli zaczęłam układać sobie w głowie to, czego dowiedziałam się w trakcie dzisiejszego poranka.
     Po pierwsze, przypomniałam sobie swoją mamę.
     Pytanie brzmi, czy Sirena też ją znała, szepnął głosik. W końcu to ona podsunęła ci klucz do wspomnienia o rodzinnym domu.
     Po drugie, dowiedziałam się, gdzie się znajduję. Może niezbyt dokładnie, ale i tak byłam dużo dalej niż jeszcze wczoraj wieczorem.
     Po trzecie, uświadomiłam sobie, jaką władam specjalną umiejętnością.
     A jaką umiejętność ma Sirena?, zapytał głosik. Nie spytasz jej?
     Chciałam to zrobić, ale nagle zrobiło mi się głupio i trochę wstyd, że tak bez słowa odeszłam od stolika, zupełnie nie zwracając uwagi na to, co Sirena sobie pomyśli. Powinnam przeprosić ją za swoje zachowanie.
     No to czemu już do niej nie lecisz, co?, zagderał głosik. Masz osiemnaście lat, a ja czasem czuję się tak,  jakbym z dzieckiem rozmawiał.
     Westchnęłam cicho. Jakkolwiek by to nie brzmiało, głos w mojej głowie miał rację. Skołowanie i niepewność spowodowane niedawnymi wydarzeniami sprawiały, że zachowywałam się jak rozkapryszone dziecko.
     Otworzyłam oczy i usiadłam.  Dreszcz przebiegł mi po plecach, kiedy zobaczyłam Sirenę leżącą tuż obok mnie. Nawet nie usłyszałam, kiedy się zbliżyła.

     Opadłam z powrotem na matę i przekręciłam przekręciłam się na bok, by znaleźć się twarzą w twarz z Sireną. Miała zamknięte oczy i wyglądała tak, jakby zasnęła. Słońce oświetlało jej twarz i długie rzęsy tworzyły na niej podłużne cienie.
     Prześlizgnęłam się wzrokiem po postaci dziewczyny. Włosy odrzuciła na plecy, tylko jeden kosmyk opadał jej przez ramię na piersi. Jedną dłoń podłożyła sobie pod policzek, druga ręka leżała swobodnie na betonie. Czarny bezrękawnik podsunął się do góry i odsłonił płaski, jasny brzuch Sireny.
     Widzisz, ona może być ruda i nie mieć melaniny w skórze, a ty i tak przy niej jesteś blada jak śmierć, dogryzł mi głosik. Zignorowałam go jednak i podążyłam dalej spojrzeniem. Sirena była szczupła, ale jej biodra były kobieco zaokrąglone. Długie nogi osłonięte były szarymi, obcisłymi spodniami. Dziewczyna wysunęła jedno kolano do przodu, by zachować równowagę. Zdałam sobie sprawę, że leży w pozycji bezpiecznej i przez chwilę zastanawiałam się, skąd o niej wiem. Nie wydobywszy niczego z mojej pamięci odpuściłam.
     Wróciłam wzrokiem do twarzy dziewczyny. Musiała poruszyć się przez sen, bo na jej czoło opadł kosmyk włosów. Bez zastanowienia wyciągnęłam rękę i delikatnie odgarnęłam go jej za ucho, muskając przy tym jej delikatną skórę.
     Wstrzymałam oddech, zaskoczona odruchowym zachowaniem własnego ciała. Wbiłam wzrok w Sirenę, modląc się w duchu, byleby tylko się nie obudziła.
     Nie uważasz, że trochę przesadzasz?, zapytał głosik. Przecież nie odgryzie ci tej ręki.
     Poczułam dziwne trzepotanie w żołądku i nerwowo przełknęłam ślinę. Fala gorąca uderzyła mnie w twarz. Z jednej strony czułam się nieswojo, z drugiej zaś było w tym uczuciu coś bardzo znajomego. Znów odniosłam wrażenie, jakby jakieś wspomnienie usilnie próbowało dostać się do mojego mózgu. Nie mogłam jednak po nie sięgnąć i to mnie frustrowało.
     Po raz kolejny westchnęłam. Niemal pogodziłam się już z myślą, że idzyskiwanie utraconych wspomnień będzie przypominało syzyfową pracę. Jednak braki w mojej pamięci, białe plamy w moim umyśle mnie przerażały. Wydało mi się też niepokojące, że brakowało mi tylko wspomnień związanych z określonymi rzeczami - rodziną, przyjaciółmi, domem. Wszystko pozostałe tkwiło w mojej głowie nietknięte, zaczynając od tego, jak w trzeciej klasie złamałam rękę spadając z drzewa, a skończywszy na przypadkowym podpaleniu zasłon w domu opieki, w którym byłam wolontariuszką w wieku trzynastu lat.
     Znowu spojrzałam na Sirenę. Jej obecność koiła moją złość i strach. Nie wiedziałam, z czego to wynika, ale miałam dziwną pewność, że było to dla mnie ważne, przynajmniej kiedyś.
     Minęło już południe i słońce zaczęło się chylić ku zachodowi. Znowu opadła na mnie zasłona zmęczenia. Ułożyłam się wygodniej i mój wzrok padł na leżącą bezwładnie dłoń Sireny.
     No dalej, zachęcał mnie głosik. Odwagi, dziewczyno!
     Niewiele myśląc ujęłam rękę dziewczyny. Splatając jej palce ze swoimi zamknęłam oczy i odpłynęłam w sen.
     Obudziłam się kilka godzin później. W moim brzuchu warczała jakaś wygłodniała bestia, a w ustach miałam całkiem sucho. Przeciągnąłam się i usiadłam.
     Było już całkiem ciemno. Spojrzałam w dół, spodziewając się zobaczyć leżącą obok Sirenę, ale ujrzałam tylko pustą matę. Z lekkim niepokojem rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu dziewczyny.
- Tu jestem - usłyszałam cichy głos i po mojej prawej, kilka metrów ode mnie zapaliła się zapalniczka. - Chodź do mnie, mam jedzenie.
     Dobra jest, szepnął głosik. Doskonale wie, jak cię zainteresować i przyciągnąć.
     Wstałam i jeszcze raz się przeciągnęłam, a potem podeszłam do Sireny i usiadłam naprzeciw niej. Starałam się nie zgnieść niczego, co przyniosła na dach, choć przy prawie zerowym oświetleniu było to wyjątkowo trudne.
- Sireno? - Spytałam cicho, bo nagle coś mi przyszło do głowy. - A jaka jest twoja specjalna umiejętność?
     Zapalniczka zgasła. Na chwilę zapadła zupełna cisza.
- Mogę ci pokazać - usłyszałam bezcielesny głos dziewczyny. - Tylko się nie przestrasz, dobrze?
     Kiwnęłam głową, choć w ciemnościach Sirena nie mogła tego dostrzec. Przez moment nic się nie działo, a potem postać Sireny odcięła się jasnym konturem od nocnego tła. Jej skóra zaczęła się jarzyć bladym światłem, aż w końcu zalśniła jak złoto. 
     Wyglądała jak słońce w ludzkiej postaci. Wpatrywałam się w Sirenę z otwartymi ze zdumienia ustami. Po chwili dziewczyna uniosła rękę i wykonała nią łuk nad naszymi głowami. Drobinki światła zawisły w powietrzu jak najmniejsze gwiazdy świata.
     Podniosłam ręce i ujęłam dłonie Sireny. Nasze palce splotły się ze sobą. Jej były ciepłe, złote i błyszczące, moje - blade i chłodne. A jednak pasowały do siebie idealnie.
     Poczułam, że kolejny element układanki wskakuje na swoje miejsce.
- To ty mnie uratowałaś, wtedy, w tym budynku, prawda? - Spytałam, muskając kciukami nadgarstki Sireny.
- Nie byłam sama, ale tak, to byłam ja - odpowiedziała cicho.
- Dziękuję - szepnęłam.
     Odpowiedzi nie było. Zresztą, nawet na nią nie czekałam. Po prostu cieszyłam się chwilą. Nie było mi to jednak dane na zbyt długo, bo po raz kolejny żołądek zaczął domagać się jedzenia.
     Słyszysz?, zapytał głosik. W ten sposób niszczy się atmosfera.
     Sirena delikatnie wyswobodziła swoje fłonie z mojego uścisku.
- Jedz - powiedziała cicho. Światło z jej rąk lśniło na moich dłoniach jak drobinki brokatu. Czułam jeszcze ich ciepło na skórze.
     Patrząc na Sirenę poczułam też ciepło w sercu i uświadomiłam sobie, jak ważna stała się dla mnie jej obecność w ciągu zaledwie jednego dnia. Z całą pewnością mogłam przyznać, że była właśnie moim aniołem.
                                      ***
     Jaki... *chlip* Jaki wzruszający koniec... Aż mi normalnie serduszko drgnęło.
     Nie no, żartuję. Ja nie mam serca (tak, Ty, Która To Powiedziałaś, ja wciąż pamiętam).
     Co ze mnie za człowiek, żeby nawet z głosu w czyjejś głowie zrobić fanboya... Nieważne, istotne jest to, że shippuje Liv i Sirenę razem ze mną ;D.
     Mam nadzieję, że się podobało, zostawcie komentarz czy co tam sobie chcecie, dziękuję bardzo, dobranoc.
Buziaki, uściski i masa cukru od
                                                           Damayanti

Komentarze

  1. Świetne! Przeczytałam całe opowiadanie, tak mnie wciągnęło, że połknęłam wszystkie części na raz i nie mogę doczekać się kolejnej. Świetnie utrzymałaś klimat tajemniczości, nie było wiadomo kim są bohaterowie a robiło się coraz ciekawiej gdy odsłaniałaś po kawałeczku tajemnicy. Pomysł na grę w chińczyka był fajny :) Jednocześnie zrobiło się też bardzo romantycznie. Musiało być ciekawe uczucie miedzy bohaterkami. Chętnie tez poznam inne postacie i ich zdolności. Mam też nadzieje, że pojawi się jeszcze Louis (kocham kotołaki xP). Mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny wpis.
    Jeśli mogę zapraszam na http://pracownia-kotolaka.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Słuchamy podobnej muzyki ;)

      Usuń
    2. Oo, widziałam ten blog na fb, ale potem zgubiłam i było mi smutno, bo zobaczyłam kociaka - maskotkę i mi się spodobała, to i chciałam obejrzeć resztę ;). Ale zbieg okoliczności, że wpadłaś, ło jeju. A tak btw, to tego bloga prowadzi Twój chłopak albo kumpel? Bo tam chłopak, a tu dziewczyna, no i się zdziwiłam. Ale rozumiem, że pomagasz w reklamie, bardzo dobrze :).
      I borze święty, ktoś to w końcu skomentował. Taka niespodzianka. I to tak ślicznie i miło i chyba zaraz zejdę na zawał z radości.
      Co do samego opowiadania - martwiłam się trochę, że stracę równowagę między akcją a romansem, ale trochę musiałam zbliżyć do siebie bohaterki, żeby to miało sens w późniejszym kontekście, dlatego więcej akcji będzie niedługo. Głównie dlatego, że jestem zła i jakkolwiek kocham swoich bohaterów, nie mogą mieć zbyt łatwo. Takie życie.
      Louis będzie, i to całkiem często, bo mu dałam moją ulubioną umiejętność (będzie jeszcze fajniej, bo znacznie ją rozwinie, choć *spoiler alert* jednak zostanie głównie przy ukochanym kociaku.
      Chyba będę musiała wstawiać dwa posty w tygodniu, żeby nie zaniedbywać żadnego opowiadania, ale nie wiem, czy dam radę ;D. No cóż, zbiorę się i spróbuję!
      *nie mam szans, tylko robię sobie nadzieję*
      No, nic tam, w każdym razie bardzo dziękuję za przemiły komentarz i pozdrawiam cieplutko!
      P.S. W takim razie obie mamy świetny gust muzyczny ;).

      Usuń
  2. Aż się zdziwiłam, dziękujemy za tyle komentarzy. Bloga prowadzę razem z chłopakiem on jest głównym wykonawcą :) taki z niego artysta, ja pomagam w tworzeniu, pisaniu i trochę reklamie bo to jego pierwszy blog ;) Cieszę się, że podobają Ci się nasze prace :) Jutro przeczytam reszte opowiadań. Dziś czasu mi trochę brakuje ale pisz dalej masz talent :) aż się dziwię, że komentarzy nie ma. Chyba trzeba się reklamować jednak :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że trochę Wam tam naspamiłam, ale Twój chłopak ma po prostu złote ręce do takich robótek i koniecznie musiałam go pochwalić. Tak już mam. Może to przez to, że sama bloguję, ale komentuję każdy przeczytany post. Nie zawsze słodzę, bo jestem jednak szczera do bólu, ale też nie mieszam z błotem, nie o to tu chodzi.
      Z tą reklamą to też trochę marnie - niby człowiek się stara, niby kolejni czytelnicy przychodzą, ale czemu nie komentują, tego nie wiem. I chociaż jestem w stanie to zrozumieć, to czasem siedzę i myślę: "Czy ja piszę tylko do siebie?"
      No i przychodzi zwątpienie. Dlatego tym milej mi było zobaczyć Twój komentarz, mam nadzieję, że nie ostatni raz :). Teraz tylko byłoby miło, gdybym Cię nie zawiodła jakąś opowiadaniową pokraką 😂.
      Pozdrawiam cieplutko Ciebie i chłopaka :). Pracujcie dalej i dajcie mi nacieszyć oczy kolejnymi robótkami!

      Usuń

Prześlij komentarz

Każdy Twój komentarz motywuje mnie do dalszej pracy nad sobą - zwłaszcza, jeśli zawrzesz w nim konstruktywną krytykę.