Proces książkopisarstwa cz.2



     Witam wszystkich bardzo serdecznie w najnowszej odsłonie moich bolesnych i krwawych zmagań z jednym z moich marzeń!
     Ostatnio zupełnie nie miałam czasu na pisanie. Ze względu na koniec roku szkolnego i wiążące się z tym krzyki nauczycieli ile to my jeszcze musimy napisać, bo nam ocen do wystawienia brakuje, ledwo się wysypiałam, nie wspominając już o jedzeniu czy pisaniu.
     Teraz jednak wszystkie sprawy szkolne mam pozałatwiane, wobec czego usiadłam do nowego rozdziału. Mózg mi się prawie usmażył po kilku godzinach wyczerpującej pracy, rozdziału nie skończyłam, ale i tak jestem zadowolona. Póki co źródełko weny wyschło, więc oglądam, czytam i słucham wszystkiego, co mi wpadnie w ręce, byleby je napełnić. (Polecam serial "Niewinny", książkę "Ziemia przeklęta" P. Lewisa i "Strażaka" J. Hilla oraz dosłownie wszystko co napisała Jadowska, a także zespoły Escape the Fate i Get Scared. To tyle z ostatnich inspiracji.)
     W każdym razie, obiecałam fragment za każdy napisany rozdział. Dzisiaj będą dwa - jeden za rozdział skończony wczoraj i jeden za wczoraj zaczęty. Dobiłam do połowy i pewnie jeszcze trochę się nad nim poznęcam. Nie powiem Wam, jaki numer będą miały te rozdziały w książce, bo póki co to tylko szkic roboczy i ich rozkład może się zmienić. Gotowi? No to zaczynamy.

Fragment 1.
10 marca, 11:37; Hurricane
     Elektra nie mogła przestać się śmiać. Kuliła się na łóżku i chichotała jak opętana, a Leon stał obok z miną straceńca.
- Czy możesz się w końcu uspokoić? - zapytał zgryźliwie, zakładając ręce na piersi.
     Dziewczynka pozwoliła sobie jeszcze na chwilę śmiechu, a potem otarła załzawione oczy i wyprostowała się.
- Czy mogę wiedzieć, co ci strzeliło do głowy, żeby we wszystkich korytarzach tego domu porozwieszać kartki z pamiętniczka Swinga, który, jak ci grzecznie przypomnę, jest największym brutalem tutaj? Przecież on cię zabije!
- Jak to miło wiedzieć, że się o mnie martwisz - burknął Leon, krzywiąc się. - No i co ja mam teraz zrobić?
     Przez chwilę Elektra marszczyła czoło, starając się coś wymyślić, aż na jej twarzy pojawił się wyraz olśnienia.
- Powiem ci, jak dasz mi kopię tego pamiętnika - rzekła chytrze.
     Leo westchnął ciężko i sięgnął ręką pod koszulę. Chwilę się gimnastykował, a potem rzucił na łóżko przyjaciółki nieco wymięty brulion.
- Jeszcze ciepły - zakpił. - No, to jak uciec przed Swingiem?
     Elektra zignorowała go i zaczęła wertować notes, a z każdą chwilą oczy jaśniały jej coraz mocniejszym blaskiem.
- Wiesz, ten fragment o tobie jako natrętnym komarze, któremu z radością najpierw powyrywałby odnóża i skrzydła, a potem rozgniótłby go obcasem na ścianie, bardzo mi się podoba - powiedziała dziewczynka z miną znawczyni. - Jest taki... poetycki.
- Elektra - warknął Leo. - Dawaj ten swój sposób.
- Och, okej. - Elektra przewróciła oczami i westchnęła. - Po prostu zabij się, zanim on cię dorwie. Oszczędzisz sobie bólu i wyrwanych kończyn.

     Ach, te optymistyczne akcenty to chyba moja pozłacana i obsypana brokatem wizytówka. Juhu.

Fragment 2.
12 grudnia, 18:43; Los Angeles
     Dziewczynka była przytomna i przerażona. Obudziła się już jakiś czas temu, ale choć wydawało jej się, że od tamtej chwili upłynęła cała wieczność, nie mogło minąć więcej niż pół godziny.
     Leżała skulona w bagażniku, wciśnięta pomiędzy zapasowe koło a kanister benzyny. Od niewygodnej pozycji zdrętwiał jej bark, a nogi miała całkiem ścierpnięte. Zupełnie nie wiedziała, jak sobie poradzić i jak wybrnąć z tej sytuacji.
     Zaczęło jej brakować powietrza, natłok emocji sprawił, że zaczęła się dusić. Całą siłą woli starała się uspokoić i myśleć. Wbiła paznokcie we wnętrza dłoni i ból pomógł jej zejść na ziemię.
     Rozejrzała się wokół, wyginając rękę i macając wnętrze bagażnika. Przy słabym świetle niczego nie zobaczyła, ale musnęła coś czubkami palców. Jak tonący schwyciła się nadziei na to, że to coś pomoże jej się wydostać, ale wtedy samochód zatrząsł się na drodze i przedmiot odsunął się poza zasięg jej dłoni. Wzięła głeboki oddech i przy wydechu, tak jak uczyła ją nauczycielka gimnastyki, zgięła kręgosłup do przodu tak mocno, jak tylko mogła. Na oślep przesunęła ręką po wykładzinie i schwyciła pożądany przedmiot.
     Pstryknął przełącznik i dziewczynka prawie zaczęła płakać. Latarka. Światło rozjaśniło nie tylko wnętrze bagażnika, ale i głowy dziewczynki. Rozejrzała się jeszcze raz dokoła, coraz bardziej zdesperowana. Nie znalazła nic użytecznego, ale potem jej wzrok padł na tylne światło samochodu.
     Dwa lata wcześniej do jej domu dziecka przyszedł pewien policjant, chyba ze straży granicznej. Dziewczynka pomyślała wtedy, że mężczyzna jest trochę szalony - miał niemożliwy wytrzeszcz oczu i cały czas nerwowo mierzwił włosy. W każdym razie, policjant ten opowiadał im, co mają zrobić w razie dowolnego niebezpieczeństwa - pożaru, powodzi, ataku  czy porwania. To też dało dziewczynce do myślenia - kto normalny myśli, że ktokolwiek chciałby porywać dzieciaki z domu dziecka? Przecież ich nikt nie chciał.
     A jednak rady policjanta zapadły jej w pamięć i teraz wypływały z niej w nienaruszonym stanie, zupełnie jakby szeptał je jej do ucha.
     ,,Nie możecie przyciągać uwagi porywaczy", mówił, a jego oczy otwierały się jeszcze szerzej. ,,Musicie zwrócić na siebie uwagę tych, którzy mogą wam pomóc. Jeżeli jesteście zamknięci w samochodzie, napiszcie prośbę o pomoc na kartce i pokażcie ją komuś przez szybę. Jeżeli zaś porywacze zamkną was w bagażniku..."
- Wykopcie tylne światło i wystawcie przez dziurę jakiś przedmiot, który przyciągnie uwagę jadącego za wami kierowcy - wymamrotała sama do siebie. - Dziękuję, panie policjancie.

     Ha, ha, Wy jeszcze nie wiecie, jak bardzo jest to ironiczne. Jak bardzo świat zawiedzie to biedne dziecko, i inne jemu podobne. Ale cóż, takie jest życie, no nie?
     To już koniec na dziś, widzimy się za kolejne dwa miesiące i tak dalej (żartuję, będę się musiała totalnie spiąć, żeby się wyrobić w ustalonym terminie).
Buziaki, uściski i masa cukru od                                                                   Damayanti

Komentarze

  1. Hehe pierwszy fragment rozbrajający trugi intrygujący ;). Jestem coraz bardziej ciekawa Twojej książki. Życzę stale napływającej weny. W wakację myślę, że będziesz miała więcej czasu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Każdy Twój komentarz motywuje mnie do dalszej pracy nad sobą - zwłaszcza, jeśli zawrzesz w nim konstruktywną krytykę.