(Drugą [i ostatnią] część księgi pierwszej znajdziecie tutaj.)
Zima w końcu w pełni, zimno, ciemno i wietrznie na dworze. To najlepsza cecha tej pory roku - dzięki temu mama nie wygania mnie z domu "żebym się z kolegami spotkała".
No cóż, przynajmniej mam więcej czasu na pisanie, sprawdzanie, przepisywanie, etc.
Zapraszam na otwarcie nowej księgi!
(Czuję się jak pijana szczęściem mamusia.)
***
W mieszkaniu zabrzmiały pierwsze nuty piosenki. Nico zamrugał sennie i wstał z podłogi. Ziewając i przeciągając się poczłapał do sypialni i wyłączył budzik.
Zaspany i zmęczony, obolały po całonocnym stróżowaniu w przedpokoju, nastawił wodę na kawę i usiadł przy szerokim blacie na stołku barowym. Oparł głowę na dłoni i przymknął zapuchnięte oczy.
W końcu czajnik zagwizdał i Nico zalał kawę wrzątkiem. Zostawił gorący napój życia na blacie i ruszył do łazienki. Głowa kiwała mu się na wszystkie strony, ciężka jak głaz.
Zamknął za sobą drzwi i na chwilę się o nie oparł, a potem zmusił się do ruszenia się i rozebrania. Po walce z kolejnymi sztukami odzieży, które jakby uparły się zostać na jego ciele jak najdłużej, w końcu stanął w prysznicowym brodziku i odkręcił wodę.
Lodowaty strumień spłynął mu po plecach, natychmiastowo odpędzając zmęczenie. Nico syknął i zacisnął pięści, wyginając plecy w łuk i próbując instynktownie uciec od zimnej wody. Zmusił się jednak do głębokiego oddechu i pozostania w bezruchu.
Pięć minut później, ubrany i rozbudzony Nico znowu siedział w kuchni. Powoli sączył gorącą kawę, starając się przygotować psychicznie na spotkanie z Percy'm. Nie był pewien, czy uda mu się przez cały dzień znosić obecność byłego partnera, nie miał jednak innego wyboru. Musiał w końcu iść do pracy.
Kiedy zadzwonił drugi budzik, dający chłopakowi znak, że czas wychodzić, odłożył kubek po kawie do zlewu i przeszedł do przedpokoju. Włożył trampki, zawiązał w pasie firmowy fartuch, który wisiał na haczyku przy drzwiach, i wyszedł.
Znalazł się na korytarzu piętro nad kawiarnią. Na obu ścianach było łącznie siedem par drzwi prowadzących do mieszkanek przeznaczonych dla pracowników kawiarni. Po obu stronach Nico, na krańcach korytarza, znajdowały się schody. Jedne prowadziły do wyjścia nocnego, z którego można było skorzystać, kiedy kawiarnia była zamknięta.
Chłopak skierował się ku drugiemu zejściu. Pokonał schody i odgarnął fioletową zasłonę oddzielającą swoistą klatkę schodową od kawiarnianego zaplecza.
Nico odetchnął głęboko, wdychając kojący zapach czarnego naparu. Przeszedł przez zaplecze i wszedł do sali głównej. I tu przejście było zakryte, choć tym razem zasłona była czarnaa jak noc.
Chłopak rozejrzał się wokół jakby od niechcenia, tak naprawdę szukając wzrokiem Percy'ego. Duża, przestronna sala pełna była kilkuosobowych okrągłych i kwadratowych stolików, przy których siedziało już kilka rannych ptaszków. Wysokie okna łowiły najmniejsze nawet promyki światła, rozszczepiając je i tworząc na ciemnoczerwonych ścianach barwne tęcze. Gdzieniegdzie stały wielkie donice ze smukłymi roślinami o pięknie pachnących kwiatach. Ich woń wspaniale komponowała się z aromatem kawy.
W końcu Nico spojrzał na bar. Z ulgą dostrzegł przy nim jedynie Clarisse, swoją szefową. Kobieta była wysoka i umięśniona. Brązowe włosy miała związane w kucyk, a na plecach jej czerwonej koszulki widniały dwie skrzyżowane włócznie.
Clarisse odwróciła się, by uporządkować stosy szklanek i kubków stojących na blacie za nią. Zauważyła Nico i skinęła na niego, by do niej podszedł, i gdy już stanął obok, nie przerywając pracy powiedziała:
- Zaraz zaczyna się twoja zmiana. Nowa też powinna już tu być, więc za chwilę się poznacie.
Nico zdębiał.
- Nowa? - Spytał chłopak, myśląc że się przesłyszał.
- Percy ci nie powiedział, że odchodzi z pracy? - Clarisse przerwała układanie naczyń i z niedowierzaniem spojrzała na Nico. - Przedwczoraj był jego ostatni dzień. Nie chciał żadnego oficjalnego pożegnania, ale myślałam, że sam wszystkich poinformuje.
Chłopak otworzył usta, by odpowiedzieć, ale przeszkodził mu dzwonek u drzwi.
Do lokalu weszła młoda kobieta mniej więcej w wieku Clarisse. Była wysoka i szczupła, z bladą cerą, ogromnymi błękitnymi oczami i nastroszonymi czarnymi włosami. Ubrana była od stóp do głów w czerń. Tylko srebrna biżuteria lśniła w jej uszach i na szyi.
- A oto i ona - mruknęła Clarisse.
Dziewczyna pewnym krokiem obeszła ladę i podeszła do Nico i Clarisse. Uśmiechała się, a na jej twarzy nie czaił się nawet cień nieśmiałości. Z bliska chłopak dostrzegł, że jej kolczyki, podobnie jak wisiorek, miały kształt półksiężyców.
- Thalio - zaczęła Clarisse - to jest Nico di Angelo. Pomoże ci w przyzwyczajeniu się do nowych obowiązków. W razie jakichkolwiek wątpliwości zgłaszaj się do niego. Nico, to jest Thalia Grace, twoja nowa podopieczna.
- Cześć, Nico - powiedziała kobieta, uśmiechając się do niego przyjaźnie. - Miło cię poznać.
- Och... Cześć - odpowiedział krótko chłopak, popatrując na Thalię.
- Cóż - klasnęła w ręce Clarisse. - Skoro już się znacie, to ty, Nico, bierz się do roboty. Thalia pójdzie ze mną na chwilę na zaplecze.
Nico pokiwał głową i ruszył do stolików, by zebrać z nich naczynia i drobne napiwki. Dziwnie się czuł w wyniku poznania nowej współpracownicy. Z jednej strony odczuł ulgę, że nie będzie zmuszony niemal codziennie znosić widoku Percy'ego. Z drugiej jednak czuł dziwną złość na byłego partnera. Nie dość, że zwyczajnie uciekł, nie chcąc się narażać na konfrontację z Nico, to jeszcze musiał planować porzucenie go już od jakiegoś czasu. Clarisse nie zdołałaby tak szybko zorganizować nowego pracownika.
- Wszystko w porządku?
Nico drgnął i zamrugał. Thalia wpatrywała się w niego z nieco niepewnym wyrazem twarzy. Wyrwany z zamyślenia chłopak odłożył tacę pełną brudnych naczyń na ladę i, chcąc kupić sobie trochę czasu, wrzucił monety zebrane ze stolików do dużego słoja na napiwki. W końcu odchrząknął i zerknąwszy na Thalię odpowiedział:
- Tak, oczywiście... Czemu pytasz?
- No cóż, od minuty wbijasz we mnie taki wzrok, jakbyś chciał przewiercić mnie nim na wylot - odpowiedziała kobieta, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Och... Przepraszam - odparł Nico cicho. - Nie przejmuj się tym, po prostu się zamyśliłem.
Czym prędzej obszedł ladę i podszedł z tacą do zlewu, po czym zaczął metodycznie myć i wycierać naczynia. Z jakiegoś powodu to zajęcie zawsze pozwalało mu się wyciszyć.
- Powiedz - zaczęła znowu Thalia. - Jaki był mój poprzednik? Clarisse mówiła mi tylko, że odszedł w tak dużym pośpiechu, że ledwie udało jej się znaleźć kogoś na zastępstwo.
Nico znieruchomiał i jęknął w duszy, ale od razu nakazał sobie pełną kontrolę. Ponownie zaczął myć naczynia. Obojętnym głosem odpowiedział:
- Był bardzo miły i pomocny. Cierpliwy. Zawsze wiedział, co zrobić czy powiedzieć. Przyjaciel wszystkich ludzi. - Przy ostatnim zdaniu jego głos zadrżał i Nico zamilkł, uświadamiając sobie, jak bliski jest wybuchnięcia płaczem.
Thalia na szczęście nie odezwała się już więcej, za co Nico był jej wdzięczny. Był prawie pewien, że wyczuła jego wzburzenie i nie chciała dalej naciskać.
W końcu nadszedł koniec ich zmiany. Nico był wyczerpany i pragnął tylko położyć się już do łóżka i zasnąć kamiennym snem. Zanim to jednak mogło nastąpić, musieli z Thalią poczekać na swoich zmienników.
Nico ze zniecierpliwieniem popatrywał na zegar. W końcu wybiła szesnasta. Jednocześnie na ramię chłopaka opadła duża dłoń i do lokalu weszła niska ciemnoskóra dziewczyna.
- Cześć, Hazel! - Krzyknął stojący za Nico mężczyzna.
- Cześć, Jason! - Odkrzyknęła i pomachała. - Cześć, Nico!
Chłopak uniósł dłoń w geście powitania. Hazel obeszła ladę i stanęła przed współpracownikami. Razem z Jasonem wbili wzrok w stojącą przy ladzie Thalię. Dziewczyna popatrzyła na oboje z uśmiechem.
- Nico - zaczął Jason. - Może przedstawisz nas tej pięknej damie?
- Przypominam ci, że masz dziewczynę - syknął Nico. Jego oczy ciskały błyskawice, gdy strącał z ramienia dłoń mężczyzny. - Ale skoro tak ci zależy, to sam się przedstaw.
Odwrócił się bez słowa i wyszedł z sali, zaciskając pięści i głośno tupiąc.
- Nico! - Zawołała za nim Hazel. W jej głosie mieszała się nagana z zaniepokojeniem. Chłopak zignorował ją i tylko przyspieszył.
Wbiegł po schodach na górę, przeszedł przez korytarz jak burza i wszedł do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.
Miotał się po mieszkaniu jak zwierzę w klatce, przechodząc z jednego pomieszczenia do drugiego. Kotłowała się w nim mroczna wściekłość, która przewyższała nawet cały jego smutek i żal.
Wszedł do kuchni, wyjął kubek ze zlewu i rzucił nim w ścianę. Szkło rozprysło się na wszystkie strony, ale Nico wciąż było mało. Po kolei wyciągał z szafek nieliczne szklanki, talerze czy szklane miski, a potem rzucał nimi o ścianę albo podłogę. Ogarnęła go ślepa rządza niszczenia.
W końcu padł wyczerpany na podłogę. Wokół niego walała się cała masa szkła. Białe, przezroczyste, kolorowe - wszystkie odłamki zdawały się dowodzić jego słabości. Taki był pewien, że uda mu się wyrzucić Percy'ego z głowy, że da radę zamknąć się na ten cały ból. Zdawało mu się, że tak naprawdę może od tak odciąć się od wszystkiego, ale to chyba było za dużo dla niego.
Wszystko przypominało mu byłego partnera. Wszędzie go widział - jak poprawia włosy w łazience, ubiera buty w przedpokoju, śpiewa i gotuje w kuchni. Jak śpi w jego łóżku, z tym lekkin rumieńcem na policzkach i delikatnie rozchylonymi ustami.
Nico leżał na podłodze i z całych sił zaciskał zęby, by nie zacząć wyć z bólu. Czuł się tak, jakby ktoś wykroił jego serce z klatki piersiowej, pozostawiając w niej tylko otwartą, krwawą, tkliwą ranę. Miał ochotę zabić Percy'ego za to, co mu zrobił, za to, jak go zranił. Lepiej by było, gdyby od razu mu powiedział, że go nie chce. W takim razie po co w ogóle z nim był? Z litości?
Ta myśl aż zmroziła Nico. Czy Percy był z nim tylko po to, by nie zranić go odrzuceniem jego uczuć? Przecież musiał być świadom, że zerwanie zaboli go nieporównywalnie bardziej... A jeśli zrobił to celowo, by zranić Nico? Nie, odpowiedział sobie chłopak natychmiast. Percy by tego nie zrobił...
Od tych rozmyślań Nico poczuł paskudną migrenę ściskającą mu czaszkę jak imadło. Wstał i zachwiał się tak, że prawie upadł na potłuczone szkło. Udało mu się utrzymać równowagę. Ruszył w ciemnościach w stronę łazienki, ze zdumieniem zdając sobie sprawę, że musiało minąć kilka godzin, odkąd skończył pracę.
Żeby znaleźć leki przeciwbólowe w apteczce, zmuszony był zapalić światło. Zacisnął powieki i przygotował się na nagłą jasność, a potem zaczął szybko mrugać, by odzyskać ostrość wzroku. Następnie pogrzebał w apteczce. Drżącymi rękami wycisnął sobie na dłoń dwie tabletki przeciwbólowe i stanął nad zlewem.
Zanim połknął kapsułki, wzrok Nico spoczął na jego lustrzanym odbiciu. Nawet najdelikatniej mówiąc, chłopak wyglądał okropnie. Jeszcze bledszy niż zazwyczaj, z rozczochranymi czarnymi włosami, suchymi powiekami i oczami czerwonymi jak u królika sprawiał wrażenie narkomana na głodzie.
Nico pociągnął nosem i spuścił wzrok. Odkręcił kran i pochylił się, a potem wrzucił tabletki do ust i popił je wodą.
Potem usiadł na podłodze i pogrążył się w rozmyślaniach. Czuł się rozdarty. Z jednej strony ogarniało go przemożne pragnienie opowiedzenia komuś o tym, co zrobił Percy, podzielenia się swoim bólem. Z drugiej zaś... Nie chciał obarczać nikogo swoimi problemami. Wiedział, że w kawiarni na dole siedzi dwójka jego przyjaciół, ale choć było mu za to wstyd, zaczął się zastanawiać, czy i oni nie trzymają się z nim z litości.
Była to przerażająca perspektywa i Nico nie chciał wiedzieć, co by się stało, gdyby to była prawda.
Choć wciąż nie był pewien, co robić, wyszedł z mieszkania i zszedł na dół. Jason i Hazel siedzieli przy ladzie na stołkach barowych, w całkowitej ciszy lustrując wnętrze kawiarni. Była niemal całkowicie pusta - tylko trzy stoliki były zajęte przez jakichś nocnych marków.
Światła były przygaszone, tworząc ciepłą, intymną atmosferę. Nico niemal bał się zakłócić ten niczym niezmącony spokój. Przysunął sobie jednak jeden ze stołków i usiadł obok Jasona. Hazel wstała ze swojego stołka.
- Przepraszam - szepnął Nico. - Ja po prostu... Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- W porządku - odparł równie cicho Jason. - Ale jeśli następnym razem będziesz chciał na mnie nakrzyczeć, spróbuj nie robić tego przy Hazel. Bardzo się zmartwiła.
Dziewczyna podeszła do Nico i wsunęła w jego dłonie kubek z parującym płynem. Chłopak schwycił jej rękę i delikatnie ją ścisnął, jakby chciał powiedzieć: Przepraszam, już wszystko w porządku. Hazel pogłaskała jego dłoń i wróciła na swoje miejsce. Nico nie był pewien, czy była to wina słabego oświetlenia, ale zdawało mu się, że na twarzy przyjaciółki pojawił się nieco smutny uśmiech.
Siedzieli w ciszy. Nico nie potrafił się zmusić, by otworzyć się przed Jasonem i Hazel, ale czerpał pociechę z samego przebywania z nimi. Podświadomie czuł, że przyjaciele podejrzewają, co się z nim dzieje, i był im wdzięczny za to, że na niego nie naciskają.
Chwilę przed wybiciem dwudziestej drugiej Hazel zabrała głos.
- Nico - szepnęła. - Zaraz tu będzie Clarisse.
Chłopak pokiwał głową w milczeniu, choć w ciemności współpracownicy mogli tego nie zauważyć, i wstał ze stołka. Włożył brudny kubek po gorącej czekoladzie do zlewu, umył go i wytarł, po czym odłożył na stertę czystych naczyń i ruszył w stronę swojego mieszkania.
- Nico - odezwała się ponownie Hazel. Chłopak przystanął. - Wiedz, że zawsze możesz nam powiedzieć, co ci leży na sercu. Nie będziemy naciskać, ale gdybyś tego potrzebował... Wystarczy, że poprosisz o rozmowę.
Jej głos był miękki, ciepły i słodki. Nico poczuł, że lodowa obręcz zaciśnięta wokół jego serca zaczęła topnieć. Wypełniła go gwałtowna fala uczuć, tym razem, na szczęście, pozytywnych.
- Wiem, Hazel - odpowiedział przyjaciółce. - Wiem o tym.
Ruszył w dalszą drogę. Wokół niego panowała ciemność i cisza, i choć tak naprawdę przed nim była jeszcze długa droga do scalenia złamanego serca, świadomość, że ma kogoś, z kim zawsze może porozmawiać, czyniła ciężar na jego duszy coraz lżejszym.
***
Przepraszam wszystkie emo-nemo zafiksowane na punkcie MCR za dobór piosenki. No po prostu brzmiała mi w głowie.
Nie płaczcie.
Cóż, rozdział skończony. Co o nim myślicie? Ja dopiero po napisaniu zorientowałam się, że wprowadziłam do kawiarni prawie cały Team Protect Nico. Tylko Reyny brakuje.
Spokojnie, jej nie zabraknie później.
Buziaki, uściski i masa cukru od Damayanti
Wynik na dziś: 25
Zima w końcu w pełni, zimno, ciemno i wietrznie na dworze. To najlepsza cecha tej pory roku - dzięki temu mama nie wygania mnie z domu "żebym się z kolegami spotkała".
No cóż, przynajmniej mam więcej czasu na pisanie, sprawdzanie, przepisywanie, etc.
Zapraszam na otwarcie nowej księgi!
(Czuję się jak pijana szczęściem mamusia.)
***
W mieszkaniu zabrzmiały pierwsze nuty piosenki. Nico zamrugał sennie i wstał z podłogi. Ziewając i przeciągając się poczłapał do sypialni i wyłączył budzik.
Zaspany i zmęczony, obolały po całonocnym stróżowaniu w przedpokoju, nastawił wodę na kawę i usiadł przy szerokim blacie na stołku barowym. Oparł głowę na dłoni i przymknął zapuchnięte oczy.
W końcu czajnik zagwizdał i Nico zalał kawę wrzątkiem. Zostawił gorący napój życia na blacie i ruszył do łazienki. Głowa kiwała mu się na wszystkie strony, ciężka jak głaz.
Zamknął za sobą drzwi i na chwilę się o nie oparł, a potem zmusił się do ruszenia się i rozebrania. Po walce z kolejnymi sztukami odzieży, które jakby uparły się zostać na jego ciele jak najdłużej, w końcu stanął w prysznicowym brodziku i odkręcił wodę.
Lodowaty strumień spłynął mu po plecach, natychmiastowo odpędzając zmęczenie. Nico syknął i zacisnął pięści, wyginając plecy w łuk i próbując instynktownie uciec od zimnej wody. Zmusił się jednak do głębokiego oddechu i pozostania w bezruchu.
Pięć minut później, ubrany i rozbudzony Nico znowu siedział w kuchni. Powoli sączył gorącą kawę, starając się przygotować psychicznie na spotkanie z Percy'm. Nie był pewien, czy uda mu się przez cały dzień znosić obecność byłego partnera, nie miał jednak innego wyboru. Musiał w końcu iść do pracy.
Kiedy zadzwonił drugi budzik, dający chłopakowi znak, że czas wychodzić, odłożył kubek po kawie do zlewu i przeszedł do przedpokoju. Włożył trampki, zawiązał w pasie firmowy fartuch, który wisiał na haczyku przy drzwiach, i wyszedł.
Znalazł się na korytarzu piętro nad kawiarnią. Na obu ścianach było łącznie siedem par drzwi prowadzących do mieszkanek przeznaczonych dla pracowników kawiarni. Po obu stronach Nico, na krańcach korytarza, znajdowały się schody. Jedne prowadziły do wyjścia nocnego, z którego można było skorzystać, kiedy kawiarnia była zamknięta.
Chłopak skierował się ku drugiemu zejściu. Pokonał schody i odgarnął fioletową zasłonę oddzielającą swoistą klatkę schodową od kawiarnianego zaplecza.
Nico odetchnął głęboko, wdychając kojący zapach czarnego naparu. Przeszedł przez zaplecze i wszedł do sali głównej. I tu przejście było zakryte, choć tym razem zasłona była czarnaa jak noc.
Chłopak rozejrzał się wokół jakby od niechcenia, tak naprawdę szukając wzrokiem Percy'ego. Duża, przestronna sala pełna była kilkuosobowych okrągłych i kwadratowych stolików, przy których siedziało już kilka rannych ptaszków. Wysokie okna łowiły najmniejsze nawet promyki światła, rozszczepiając je i tworząc na ciemnoczerwonych ścianach barwne tęcze. Gdzieniegdzie stały wielkie donice ze smukłymi roślinami o pięknie pachnących kwiatach. Ich woń wspaniale komponowała się z aromatem kawy.
W końcu Nico spojrzał na bar. Z ulgą dostrzegł przy nim jedynie Clarisse, swoją szefową. Kobieta była wysoka i umięśniona. Brązowe włosy miała związane w kucyk, a na plecach jej czerwonej koszulki widniały dwie skrzyżowane włócznie.
Clarisse odwróciła się, by uporządkować stosy szklanek i kubków stojących na blacie za nią. Zauważyła Nico i skinęła na niego, by do niej podszedł, i gdy już stanął obok, nie przerywając pracy powiedziała:
- Zaraz zaczyna się twoja zmiana. Nowa też powinna już tu być, więc za chwilę się poznacie.
Nico zdębiał.
- Nowa? - Spytał chłopak, myśląc że się przesłyszał.
- Percy ci nie powiedział, że odchodzi z pracy? - Clarisse przerwała układanie naczyń i z niedowierzaniem spojrzała na Nico. - Przedwczoraj był jego ostatni dzień. Nie chciał żadnego oficjalnego pożegnania, ale myślałam, że sam wszystkich poinformuje.
Chłopak otworzył usta, by odpowiedzieć, ale przeszkodził mu dzwonek u drzwi.
Do lokalu weszła młoda kobieta mniej więcej w wieku Clarisse. Była wysoka i szczupła, z bladą cerą, ogromnymi błękitnymi oczami i nastroszonymi czarnymi włosami. Ubrana była od stóp do głów w czerń. Tylko srebrna biżuteria lśniła w jej uszach i na szyi.
- A oto i ona - mruknęła Clarisse.
Dziewczyna pewnym krokiem obeszła ladę i podeszła do Nico i Clarisse. Uśmiechała się, a na jej twarzy nie czaił się nawet cień nieśmiałości. Z bliska chłopak dostrzegł, że jej kolczyki, podobnie jak wisiorek, miały kształt półksiężyców.
- Thalio - zaczęła Clarisse - to jest Nico di Angelo. Pomoże ci w przyzwyczajeniu się do nowych obowiązków. W razie jakichkolwiek wątpliwości zgłaszaj się do niego. Nico, to jest Thalia Grace, twoja nowa podopieczna.
- Cześć, Nico - powiedziała kobieta, uśmiechając się do niego przyjaźnie. - Miło cię poznać.
- Och... Cześć - odpowiedział krótko chłopak, popatrując na Thalię.
- Cóż - klasnęła w ręce Clarisse. - Skoro już się znacie, to ty, Nico, bierz się do roboty. Thalia pójdzie ze mną na chwilę na zaplecze.
Nico pokiwał głową i ruszył do stolików, by zebrać z nich naczynia i drobne napiwki. Dziwnie się czuł w wyniku poznania nowej współpracownicy. Z jednej strony odczuł ulgę, że nie będzie zmuszony niemal codziennie znosić widoku Percy'ego. Z drugiej jednak czuł dziwną złość na byłego partnera. Nie dość, że zwyczajnie uciekł, nie chcąc się narażać na konfrontację z Nico, to jeszcze musiał planować porzucenie go już od jakiegoś czasu. Clarisse nie zdołałaby tak szybko zorganizować nowego pracownika.
- Wszystko w porządku?
Nico drgnął i zamrugał. Thalia wpatrywała się w niego z nieco niepewnym wyrazem twarzy. Wyrwany z zamyślenia chłopak odłożył tacę pełną brudnych naczyń na ladę i, chcąc kupić sobie trochę czasu, wrzucił monety zebrane ze stolików do dużego słoja na napiwki. W końcu odchrząknął i zerknąwszy na Thalię odpowiedział:
- Tak, oczywiście... Czemu pytasz?
- No cóż, od minuty wbijasz we mnie taki wzrok, jakbyś chciał przewiercić mnie nim na wylot - odpowiedziała kobieta, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Och... Przepraszam - odparł Nico cicho. - Nie przejmuj się tym, po prostu się zamyśliłem.
Czym prędzej obszedł ladę i podszedł z tacą do zlewu, po czym zaczął metodycznie myć i wycierać naczynia. Z jakiegoś powodu to zajęcie zawsze pozwalało mu się wyciszyć.
- Powiedz - zaczęła znowu Thalia. - Jaki był mój poprzednik? Clarisse mówiła mi tylko, że odszedł w tak dużym pośpiechu, że ledwie udało jej się znaleźć kogoś na zastępstwo.
Nico znieruchomiał i jęknął w duszy, ale od razu nakazał sobie pełną kontrolę. Ponownie zaczął myć naczynia. Obojętnym głosem odpowiedział:
- Był bardzo miły i pomocny. Cierpliwy. Zawsze wiedział, co zrobić czy powiedzieć. Przyjaciel wszystkich ludzi. - Przy ostatnim zdaniu jego głos zadrżał i Nico zamilkł, uświadamiając sobie, jak bliski jest wybuchnięcia płaczem.
Thalia na szczęście nie odezwała się już więcej, za co Nico był jej wdzięczny. Był prawie pewien, że wyczuła jego wzburzenie i nie chciała dalej naciskać.
W końcu nadszedł koniec ich zmiany. Nico był wyczerpany i pragnął tylko położyć się już do łóżka i zasnąć kamiennym snem. Zanim to jednak mogło nastąpić, musieli z Thalią poczekać na swoich zmienników.
Nico ze zniecierpliwieniem popatrywał na zegar. W końcu wybiła szesnasta. Jednocześnie na ramię chłopaka opadła duża dłoń i do lokalu weszła niska ciemnoskóra dziewczyna.
- Cześć, Hazel! - Krzyknął stojący za Nico mężczyzna.
- Cześć, Jason! - Odkrzyknęła i pomachała. - Cześć, Nico!
Chłopak uniósł dłoń w geście powitania. Hazel obeszła ladę i stanęła przed współpracownikami. Razem z Jasonem wbili wzrok w stojącą przy ladzie Thalię. Dziewczyna popatrzyła na oboje z uśmiechem.
- Nico - zaczął Jason. - Może przedstawisz nas tej pięknej damie?
- Przypominam ci, że masz dziewczynę - syknął Nico. Jego oczy ciskały błyskawice, gdy strącał z ramienia dłoń mężczyzny. - Ale skoro tak ci zależy, to sam się przedstaw.
Odwrócił się bez słowa i wyszedł z sali, zaciskając pięści i głośno tupiąc.
- Nico! - Zawołała za nim Hazel. W jej głosie mieszała się nagana z zaniepokojeniem. Chłopak zignorował ją i tylko przyspieszył.
Wbiegł po schodach na górę, przeszedł przez korytarz jak burza i wszedł do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.
Miotał się po mieszkaniu jak zwierzę w klatce, przechodząc z jednego pomieszczenia do drugiego. Kotłowała się w nim mroczna wściekłość, która przewyższała nawet cały jego smutek i żal.
Wszedł do kuchni, wyjął kubek ze zlewu i rzucił nim w ścianę. Szkło rozprysło się na wszystkie strony, ale Nico wciąż było mało. Po kolei wyciągał z szafek nieliczne szklanki, talerze czy szklane miski, a potem rzucał nimi o ścianę albo podłogę. Ogarnęła go ślepa rządza niszczenia.
W końcu padł wyczerpany na podłogę. Wokół niego walała się cała masa szkła. Białe, przezroczyste, kolorowe - wszystkie odłamki zdawały się dowodzić jego słabości. Taki był pewien, że uda mu się wyrzucić Percy'ego z głowy, że da radę zamknąć się na ten cały ból. Zdawało mu się, że tak naprawdę może od tak odciąć się od wszystkiego, ale to chyba było za dużo dla niego.
Wszystko przypominało mu byłego partnera. Wszędzie go widział - jak poprawia włosy w łazience, ubiera buty w przedpokoju, śpiewa i gotuje w kuchni. Jak śpi w jego łóżku, z tym lekkin rumieńcem na policzkach i delikatnie rozchylonymi ustami.
Nico leżał na podłodze i z całych sił zaciskał zęby, by nie zacząć wyć z bólu. Czuł się tak, jakby ktoś wykroił jego serce z klatki piersiowej, pozostawiając w niej tylko otwartą, krwawą, tkliwą ranę. Miał ochotę zabić Percy'ego za to, co mu zrobił, za to, jak go zranił. Lepiej by było, gdyby od razu mu powiedział, że go nie chce. W takim razie po co w ogóle z nim był? Z litości?
Ta myśl aż zmroziła Nico. Czy Percy był z nim tylko po to, by nie zranić go odrzuceniem jego uczuć? Przecież musiał być świadom, że zerwanie zaboli go nieporównywalnie bardziej... A jeśli zrobił to celowo, by zranić Nico? Nie, odpowiedział sobie chłopak natychmiast. Percy by tego nie zrobił...
Od tych rozmyślań Nico poczuł paskudną migrenę ściskającą mu czaszkę jak imadło. Wstał i zachwiał się tak, że prawie upadł na potłuczone szkło. Udało mu się utrzymać równowagę. Ruszył w ciemnościach w stronę łazienki, ze zdumieniem zdając sobie sprawę, że musiało minąć kilka godzin, odkąd skończył pracę.
Żeby znaleźć leki przeciwbólowe w apteczce, zmuszony był zapalić światło. Zacisnął powieki i przygotował się na nagłą jasność, a potem zaczął szybko mrugać, by odzyskać ostrość wzroku. Następnie pogrzebał w apteczce. Drżącymi rękami wycisnął sobie na dłoń dwie tabletki przeciwbólowe i stanął nad zlewem.
Zanim połknął kapsułki, wzrok Nico spoczął na jego lustrzanym odbiciu. Nawet najdelikatniej mówiąc, chłopak wyglądał okropnie. Jeszcze bledszy niż zazwyczaj, z rozczochranymi czarnymi włosami, suchymi powiekami i oczami czerwonymi jak u królika sprawiał wrażenie narkomana na głodzie.
Nico pociągnął nosem i spuścił wzrok. Odkręcił kran i pochylił się, a potem wrzucił tabletki do ust i popił je wodą.
Potem usiadł na podłodze i pogrążył się w rozmyślaniach. Czuł się rozdarty. Z jednej strony ogarniało go przemożne pragnienie opowiedzenia komuś o tym, co zrobił Percy, podzielenia się swoim bólem. Z drugiej zaś... Nie chciał obarczać nikogo swoimi problemami. Wiedział, że w kawiarni na dole siedzi dwójka jego przyjaciół, ale choć było mu za to wstyd, zaczął się zastanawiać, czy i oni nie trzymają się z nim z litości.
Była to przerażająca perspektywa i Nico nie chciał wiedzieć, co by się stało, gdyby to była prawda.
Choć wciąż nie był pewien, co robić, wyszedł z mieszkania i zszedł na dół. Jason i Hazel siedzieli przy ladzie na stołkach barowych, w całkowitej ciszy lustrując wnętrze kawiarni. Była niemal całkowicie pusta - tylko trzy stoliki były zajęte przez jakichś nocnych marków.
Światła były przygaszone, tworząc ciepłą, intymną atmosferę. Nico niemal bał się zakłócić ten niczym niezmącony spokój. Przysunął sobie jednak jeden ze stołków i usiadł obok Jasona. Hazel wstała ze swojego stołka.
- Przepraszam - szepnął Nico. - Ja po prostu... Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- W porządku - odparł równie cicho Jason. - Ale jeśli następnym razem będziesz chciał na mnie nakrzyczeć, spróbuj nie robić tego przy Hazel. Bardzo się zmartwiła.
Dziewczyna podeszła do Nico i wsunęła w jego dłonie kubek z parującym płynem. Chłopak schwycił jej rękę i delikatnie ją ścisnął, jakby chciał powiedzieć: Przepraszam, już wszystko w porządku. Hazel pogłaskała jego dłoń i wróciła na swoje miejsce. Nico nie był pewien, czy była to wina słabego oświetlenia, ale zdawało mu się, że na twarzy przyjaciółki pojawił się nieco smutny uśmiech.
Siedzieli w ciszy. Nico nie potrafił się zmusić, by otworzyć się przed Jasonem i Hazel, ale czerpał pociechę z samego przebywania z nimi. Podświadomie czuł, że przyjaciele podejrzewają, co się z nim dzieje, i był im wdzięczny za to, że na niego nie naciskają.
Chwilę przed wybiciem dwudziestej drugiej Hazel zabrała głos.
- Nico - szepnęła. - Zaraz tu będzie Clarisse.
Chłopak pokiwał głową w milczeniu, choć w ciemności współpracownicy mogli tego nie zauważyć, i wstał ze stołka. Włożył brudny kubek po gorącej czekoladzie do zlewu, umył go i wytarł, po czym odłożył na stertę czystych naczyń i ruszył w stronę swojego mieszkania.
- Nico - odezwała się ponownie Hazel. Chłopak przystanął. - Wiedz, że zawsze możesz nam powiedzieć, co ci leży na sercu. Nie będziemy naciskać, ale gdybyś tego potrzebował... Wystarczy, że poprosisz o rozmowę.
Jej głos był miękki, ciepły i słodki. Nico poczuł, że lodowa obręcz zaciśnięta wokół jego serca zaczęła topnieć. Wypełniła go gwałtowna fala uczuć, tym razem, na szczęście, pozytywnych.
- Wiem, Hazel - odpowiedział przyjaciółce. - Wiem o tym.
Ruszył w dalszą drogę. Wokół niego panowała ciemność i cisza, i choć tak naprawdę przed nim była jeszcze długa droga do scalenia złamanego serca, świadomość, że ma kogoś, z kim zawsze może porozmawiać, czyniła ciężar na jego duszy coraz lżejszym.
***
Przepraszam wszystkie emo-nemo zafiksowane na punkcie MCR za dobór piosenki. No po prostu brzmiała mi w głowie.
Nie płaczcie.
Cóż, rozdział skończony. Co o nim myślicie? Ja dopiero po napisaniu zorientowałam się, że wprowadziłam do kawiarni prawie cały Team Protect Nico. Tylko Reyny brakuje.
Spokojnie, jej nie zabraknie później.
Buziaki, uściski i masa cukru od Damayanti
Wynik na dziś: 25
I znów pozostaje czekać na ciąg dalszy. Smutne opowiadanie, jestem bardzo ciekawa jak się rozwinie
OdpowiedzUsuńOj tam smutne, wszystko będzie dobrze!
Usuń...chyba.
Pozdrawiam cieplutko!
Nico, my pretty boy, tak szybko pokruszonego serducha nie wyleczysz, kochanie. qwq
OdpowiedzUsuńŁał, Percy w tym fanfiction to buc, cham i tchórz jakich mało, aż dziwne, że Nico był z nim ten rok i przez tak długi okres czasu niczego nie zauważył. X"D Iii tu wylęga się kolejna teoria - Percy skrycie marzy o byciu aktorem i ćwiczył nakładanie masek przed "swoim chłopakiem", o ile kiedykolwiek tak o nim myślał. xux
Okej, mentalny pączek dla Di Angelo, dzieciak miota się i cierpi, a moje serducho nie pozwala mi przejść obok tego obojętnie. qwq Podoba mi się chaos w jego zachowaniu i głowie, młody myśli co innego, robi co innego i czuje co innego, nie potrafi się jeszcze poukładać i odnaleźć w nowej sytuacji. Miał rok sielanki i nagle kurtyna opadła, koniec spektaklu, życie znowu będzie kopać cię w dupę, on sobie, kurde, nie zasłużył. X"D ... Znaczy, CHYBA nie. =0=
Nie siedzę aż tak w tym uniwersum, żeby wszystko perfekcyjnie ogarniać, ale wprowadzenie osób, które się nim zajmą w trudnych chwilach, było dobrą decyzją, wszak to młodzik jeszcze, w dodatku ma w tej chwili uczucia jak na dłoni - łatwo go skrzywdzić i nie trudno, by do głowy wpadł mu jakiś głupi pomysł. Przyda mu się oparcie ze strony ziomeczków, niech go tam utulą i wesprą!
Zastanawia mnie jeszcze kwestia tego, jak Will pojawi się w jego życiu. Będzie stałym klientem w kawiarni, czy cu? xD
No, to czekam na kolejne rozdziały, powodzenia w pisaniu życzę i pozdrawiam! :)
Ha, ha, nie u mnie Nico zdecydowanie nie zasłużył na takie traktowanie. No, może zdaniem Percy'ego... Ale to później :D.
UsuńOjej, Percy aktorem? O tym nigdy nie myślałam, ale może kiedyś...? Na pewno nie u mnie, więc tutaj pudło :P. Ja mam dużo większe zamiary.
Jeżu, ja siedzę w tym fandomie tak głęboko, że nawet czubek głowy mi nie wystaje, i dopiero po napisaniu ogarnęłam, że wprowadziłam do opka prawie cały "Team Nico".
Pozdrawiam moją podświadomość.
Pojawienie się Willa będzie trochę bardziej... Hm... Niebezpieczne xD.
A żeby było jeszcze śmieszniej, to, w jaki sposób się pojawi, jeszcze bardziej mu utrudni nawiązanie relacji z Nico! :D
Ha, ha, ha.
Pozdrawiam cieplutko i weny życzę! <3